wtorek, 14 lutego 2017

MLECZNE HISTORIE - DOROTA

Mleczne historie - zdjęcie tytuowe
Fot.  Agnieszka (Kosińska) Marciniak Photography, A.M. Kośmiccy Fotografia, Jagoda Gramala Fotografia, Iryna Mazura photography & art

I Piknik Laktacyjny na Polnej odbył się 6 miesięcy temu, prócz wspaniałych wspomnień pozostały do opublikowania piękne zdjęcia i wzruszające Mleczne historie.
Tak jak już napisałam w poście  MLECZNE HISTORIE - JAK TO BYŁO ZE MNĄ 
Raz w miesiącu będę Wam przedstawiała jedną z tych wzruszających opowieści.


W zeszłym miesiącu mieliście okazję poznać Mleczną historię Anny

Dziś poznacie opowieść Doroty


MLECZNE HISTORIE - Jagoda Gramala Fotografia
Fot. Jagoda Gramala Fotografia

Dlaczego jest wyjątkowa?
Bo pokazuje, że choć bywa ciężko i czasem nie mamy w otoczeniu osób które potrafią nam pomóc, to najważniejsza jest wiara w słuszność decyzji i wsparcie partnera. Dorota mimo bólu i przeszkód przy pierwszym dziecku, nie zrezygnowała z karmienia przy drugim, tylko po prostu poszukała rady zawczasu, co okazało się słuszną drogą.
Przeczytajcie historię Doroty i przekazujecie ją dalej, bo komuś ta rada może się przydać.

Jestem mamą dwójki chłopców. Bardzo zależy mi na jak najdłuższym karmieniu piersią. Z drugorodnym na szczęście radzę sobie bez większych wyzwań. Po narodzinach pierwszego dziecka byłam jednak bardzo zaskoczona, że karmienie naturalne wcale nie przychodzi nam naturalnie...

Z początku nic nie zwiastowało nadchodzących problemów, pierwszy miesiąc upłynął bezproblemowo. Było lato, upały. Miałam ciężki połóg, karmiłam na leżąco. Po miesiącu zaczęły się zatory,z  którymi nikt nie mógł mi pomóc przez następne długie miesiące:( Że niby laktacja po miesiącu już unormowana, że niby to dziwne i skąd, ale fakt pozostawał faktem, dziecko płakało z braku pokarmu, a ja z potężnego bólu. To nie było zapalenie piersi, nie miałam gorączki, po prostu pojawiały się silne stwardnienia, pierś wyglądała jakby pod skórę wszyto groch, a gdy się kładłam uwidoczniały się bulwy wielkości od moreli do brzoskwini (tak!). I tak przez kilka dni, a zaraz potem znowu, nowy zator tuż obok, lub w drugiej piersi. Czasem dwa naraz, koszmar. Spałam na plecach z ramionami szeroko.
Nic nie pomagało, ani masaże (dziś wiem,że to szarlataństwo), ani wizyta doradczyni laktacyjnej (wzięła stówę, wymasowała i poszła, a zator nie minął), ani często przystawianie (dziecko praktycznie wisiało mi na piersi, karmiłam godzinami całe dnie), ani ultradźwięki w przychodzi (koszty koszty, a ból okropny), ani gorące prysznice, okłady..
MLECZNE HISTORIE - Jagoda Gramala Fotografia
Fot. Jagoda Gramala Fotografia
Synek niestety zaczął tracić na masie i zewsząd, od rodziców po pediatrę słyszałam tylko o dokarmianiu mm. A przecież skoro zator,to mleko mam! Czemu nikt nie pomoże karmiącej kobiecie?? Byłam zrozpaczona.
Wspierał mnie jedynie mąż, walcząc o moją laktację choć cierpiąc widząc mój ból. Raz, gdy podczas kryzysowego dnia podaliśmy pierwszy raz mm (bo synek długo płakał) dziecko pierwszy raz od miesięcy błogo się do mnie uśmiechnęło, a ja się rozpłakałam że to od butli a nie mojej piersi.
Walczyłam jeszcze miesiąc, nieraz wyjąc z bólu i chcąc rzucić karmienie w pieruny.
Poddałam się, postanowiłam dokarmiać. Najpierw podawałam pierś, a potem dopajałam mieszanką. Dziecko zmieniło charakter! Nie kwiliło, lepiej spało, było znacznie spokojniejsze. Ja też, bo nadal podałam pierś, chociaż trochę.
A najdziwniejsze, że zatory minęły jak ręką odjął! Zmniejszenie laktacji zaskutkowało bezbolesnym kp. Jaka radość!

Do dziś nie wiem, czemu wtedy tak musiałam cierpieć. Nie znalazłam informacji w internecie ani na La Leche League.
Ale dziś wiem, co mogło mi pomóc..gdybym tylko znała tę odpowiedź 2 lata temu..
MLECZNE HISTORIE - Jagoda Gramala Fotografia
Fot. Jagoda Gramala Fotografia

Gdy niedawno urodził się mój drugi synek od razu zapytałam położną, co może pomóc na zatory pokarmu. Nikt dotąd nie udzielił mi nowej informacji, ale jej odpowiedź mnie zaskoczyła.Odpowiedziała - mąż.
Mąż ma silniejszą szczękę niż noworodek:) Rzeczywiście. Pierwszy i ostatni zator dotknął mnie tydzień po powrocie ze szpitala. Obudziłam się ze stwardniałą i mocno bolesną piersią. Synek nie poradził sobie z nią do wieczora więc do akcji przystąpił mąż.
Było trochę niezręcznie;) Jak tu mam usiąść, a jak on się przystawić. Nie powiem..dziwne uczucie. Ale mąż jest bardzo troskliwy, mruknął: nie przejmuj się, trzeba pomóc. I dał radę, pił aż kwadrans, aż pierś zmiękła. Nadal była rozogniona, ale rano ból już był przeszłością.
Nie potrzebuję odtąd jego interwencji, ale wszystkim znajomym z podobnym problemem powtarzam by poprosiły partnera o pomoc.
Dziś karmienie to dla mnie tylko piękne emocje i tego życzę każdej kobiecie:)

MLECZNE HISTORIE - Jagoda Gramala Fotografia
Fot. Jagoda Gramala Fotografia
 Mleczną historię Doroty zilustrowały zdjęcia z Mlecznej sesji wykonanej przez.  Fot. Jagoda Gramala Fotografia
A jak się Wam podoba opowieść Doroty?
Dajcie znać w komentarzach co sądzicie.

Pozdrawiam,
Zaiana

 PS.
Jeśli karmisz, bądź masz za sobą już swoją przygodę z karmieniem i chcesz się nią podzielić, to spisz ją, wraz ze swoimi przemyśleniami, problemami, radami, dołącz kilka zdjęć i wyślij na adres zaiana@instrukcjepoprosze.pl
Pamiętajcie też o wyrażeniu zgody na publikację.
Opublikuję najciekawsze.

"Podobał Ci się ten post? Daj mi o tym znać i napisz w komentarzu. Jeśli dołączysz do obserwatorów na blogu, będziesz informowany na bieżąco o nowych wpisach. Będzie mi również niezmiernie miło jeśli polubisz mój fanpage na Facebooku i Instagramie. "

18 komentarzy:

  1. Kurczę mam problem z komentarzem... Nikogo nie chcę urazić, jeśli to zrobię, przepraszam.
    Jestem fotografem, lubię fotografować bliskość mamy i dziecka, a karmienie piersią szczególnie ujmuje... Jednak ja sama nie karmiłam piersią ( z przyczyn zdrowotnych, jestem przewlekle chora, biorę leki), spojrzałam na kp trochę inaczej i dziś naprawdę męczy mnie trochę, a nawet czasem bardzo, bombardowanie ideologią karmienia piersią. Jestem może jakaś dziwna, albo mam skrzywienie, ale nie. Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż odsysał mi pokarm...I wiem, że on też nie. Ale jak ktoś lubi to czemu nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak że jest nagonka na karmienie, po prostu nastały takie czasy źe trzeba promować rzeczy które sa całkiem naturalne. Bo względy zdrowotne wiadomo, że czasami nie pozwalają na karmienie, ale bywa że matki matki wybierają mm bo są mamione historyjkami o ich właściwościach. Co do odsysania mleka przy zatorze, to jest to sprawa relacji pomiędzy partnerami, ale ważne by mamy miały wiedze co może pomóc. :-)

      Usuń
  2. matko... tyle się męczyła kobieta..;/ u nas było podobnie. też się robiły zatory i też ja musiałem zadziałać. A o takiej metodzie kiedyś usłyszałem w luźniej rozmowie z moimi rodzicami i mama mówiła, ze kiedyś Ojcec musiał ratować sytuację. Wtedy nie wierzyłem i myślałem że mnie wkręcają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli to stara metoda, jedna z tych przekazywanych pokoleniowo

      Usuń
  3. Piekna historia i piękne zdjęcie. Uważam że ukazywanie na takich zdjęciach tego momentu jest czymś cudownym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak uważam, bo to wspaniała pamiątka

      Usuń
  4. Tęsknię za karmieniem piersią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj wierzę i pewnie też będę tęsknić jak już zakończymy

      Usuń
  5. Piękne zdjecia, ja kilka miesiecy kpi jednak z czasem nie dałam rady. Nie mniej jednak zawsze z zazdrością i smutkiem spoglądam na karmiące mamy ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co zazdrościć ani tym bardziej się smucić, masz swoje piekne miesiace karmienia i cale cudowne macieżyństwo. Mamy mają wspanialą pełną miłości więź z dzieckiem niezależnie od tego jak karmią :-)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. U mnie przygoda z kp właśnie po raz trzeci trwa. Słyszałam od znajomej, że korzystała przy zatorach z męża. Sama nigdy nie miałam potrzeby, ale skoro działa i pozwala na spokojne, bezbolesne dalsze karmienie to warto o tym mówić, pisać..

    OdpowiedzUsuń
  7. Często w takich chwilach brakuje nam pomocy i zrozumienia najbliższych. Rzucają najlepsze według nich samych porady, nie patrząc czy krzywdzą tym czy nie. Całe szczęście, że bohaterka miała wsparcie męża. Piękna historia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, często to wsparcie najbliższych jest tym czego nam najbardziej potrzeba.

      Usuń
  8. U mnie nw szczęście karmienie przebiega bez problemów. Starszego karmiłam 2 lata, młodszego już 17 mcy i nie planujemy szybko kończyć

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

TOP