wtorek, 5 września 2017

Niech mnie ktoś przytuli...

Niech mnie ktoś przytuli...

Jestem, żyję!
No dobra, wiem że ostatnio bardzo Was zaniedbuję, ale jak zwykle się nie wyrabiam.
Ale muszę Wam się wyżalić.
Potrzebuję mentalnego przytulenia.
Dużo się u mnie dzieje, co i rusz jakieś zmiany, tysiące zaległości do nadrobienia, a jak wiecie nie należę do jakoś specjalnie zorganizowanych osób.
Do tego wszystkiego dochodzi ostatnio jakiś taki wstręt do komputera.
Po prostu nie mam ochoty do niego podchodzić, już nawet nie chodzi o to że jego działanie co i rusz pozostawia wiele do życzenia.
Ale stoi na komodzie i mi grozi.
To głupie co?
Tyle rozpoczętych spraw wymaga zakończenia właśnie przy komputerze...
Niech mnie ktoś przytuli - szydełkowy dywanA ja najchętniej zamknęłabym się gdzieś w jakimś kąciku, przy kominku na poduchach z moim niedokończonym dywanem ze sznurka od Bobbiny
Się robi, będzie chyba ładny, mam nadzieję, bo prułam go już chyba z tysiąc razy.
Nie mogłam się zdecydować na wzór. Był już elipsą, kwadratem, ale ostatecznie pozostanę raczej przy niedoskonałej gwiazdce.


Tylko jeszcze najgorsze, czyli przepisanie wzoru do komputera....
Przydały by mi się jakieś pomocne skrzaty...
Co u mnie słychać?
A no 1 sierpnia udało się zorganizować, na ostatnią chwilę, ale się udało, II Laktacyjny Piknik na Polnej. Relacja z niego się pisze, ale wymaga zredagowania i dodania zdjęć, co muszę zrobić na kompie. Ale obiecuję, że będzie niedługo.

Niech mnie ktoś przytuli - Dekoracje ślubne
   Potem miała przyjemność, udekorować samochód mojej siostry do ślubu. Zużyłyśmy sporo tasiemek i tiulu na kokardki, ale wyszło bardzo fajnie, więc gdybyście kiedyś potrzebowali dekoracji ślubnych to służę pomocą.
Zdjęcia robiła chrzestna Ignacego i mamy sporo fajnych fotek z przyjęcia.

Niech mnie ktoś przytuli - Weselne zdjęcia


Kilka dni później pojechaliśmy razem z teściami na nasz jedyny w tym roku, trzy dniowy urlop. Nie dość że krótki to jeszcze drugiego dnia mąż skręcił kostkę. 
W święto! 
Na, za przeproszeniem, zadupiu, gdzie jedyny szpital jest oddalony o kilkadziesiąt kilometrów i nie mają w nim nawet kul, o wózku nie wspomniawszy. Mają za to trzy budynki i radośnie odsyłają pacjentów od jednego do drugiego.
Czarny humor podpowiadał mi, że na końcu zrobią prześwietlenie, powiedzą że jest złamanie z przemieszczeniem i ochrzanią "Po co Pan łaził z chorą nogą" Grrrr
Na szczęście, w nieszczęściu skończyło się tylko na pęknięciu woreczka stawowego, ale i tak włożyli mu nogę w gips. 
Ehhh!
Wiecie, że nie mam prawka?
Nie mam i gdyby nie to, że teściowie oboje są kierowcami, to nie bardzo wiem jak byśmy wrócili.

Trzeciego dnia padało, więc zamiast wyjechać późnym popołudniem jak planowaliśmy, zwinęliśmy się już rano.
To by było tyle z wypoczynku :-(
Tyle tego dobrego, że chociaż Ignacy pobył z dziadkami te trzy dni, bo widzi ich zaledwie dwa razy do roku :-(
Ale, ale, oczywiście usłyszałam, że mały nic nie je i wejdzie nam na głowe bo na wszystko mu pozwalamy.
Niech mnie ktoś przytuli - Wspomnienia z wakacjiSkubany, rzeczywiście jadł niczym ptaszek przez te dwa dni. Troszkę mu się nie dziwię, bo jak mnie ktoś cały czas bacznie obserwuje i zaczepia to też odechciewa się jeść.
Za to gdy zatrzymaliśmy się podczas powrotu, w restauracji na obiad to mały zjadł całą moją zupę, frytki i kotleta od Artura oraz ziemniaki i pół klopsa ode mnie. Niestety dziadkowie tego nie widzieli bo ze względu na psa, jedli na tarasie.
Taaa...

Tak czy siak, lato dobiega końca, choć liczyłam jeszcze baardzo na ciepły wrzesień.
Niestety, za oknem zimno, wieje i pada.
Ignacy nie poszedł do przedszkola i jeszcze nadal nie mamy informacji czy pójdzie bo to przecież nie zależy od nas, tylko od dzieci które nie pójdą. 
Masło maślane?
Jest na jakiejś tam liście rezerwowej, to czy pójdzie zależy od tego ile dzieci z listy pierwszeństwa się nie zgłosi. Przynajmniej taką informacje dostaliśmy.
Ignaś nie ma jeszcze 2,5 lat i ja też nie bardzo się czuję psychicznie gotowa, by go do przedszkola oddać.
Przyznam się, że trochę się boję bo ciągle jeszcze mało mówi, a jakie są przedszkola każdy wie. 
I tak na prawdę to nawet nie jesteśmy przygotowani, nie mamy nic co teoretycznie do przedszkola było by potrzebne i nie jestem pewna czy będzie stać nas na kupno w razie gdyby jednak miał pójść.
He He!
Pożyjemy zobaczymy, co bogowie nam podsuną.

Tak więc mimo iż bardzo to wypieram, zaczęła się jesień, za którą nie przepadam.
A ja mam jakąś, taką nie moc.
Nic mi się nie chce, na nic nie mam siły.
Szydełkowałabym...

Dzień nam ucieka szybko. 
Wstajemy o 6:30
tata teraz do pracy chodzi na 9, więc trochę razem się po bawimy.
Potem tata wychodzi, my jemy śniadanie i bawimy się, wstawiamy pranie, zamiatamy czy coś, idziemy na spacer, plac zabaw
Ok 11-12 Ignacy zasypia, a ja mam przy dobrym wietrze 2h by popracować.
Gdy się obudzi, robimy i jemy obiad i bawimy się do powrotu taty z którym jemy drugi obiad lub wczesną kolacje. Potem tata bawi się z młodym a ja mam chwilę by coś tam zrobić, albo idziemy razem na spacer.
I tak naprawdę jest zaraz wieczór, kąpiel, usypiam młodego, który zasypia ok 21 - 21:30.
Jak Ignac zaśnie to ja już nie mam właściwie na nic siły i czuję się jakby kolejny dzień mi uciekł.
A dom wygląda jak jakieś pobojowisko
Też tak czasem macie?

Może powinnam jakoś inaczej zorganizować dzień?
Macie rady?
A jak u Was wyglądał urlop i wygląda wrześniowy dzień?
Ja chyba już popadam w jakąś jesienną depresję.
Wiem, wiem, ludzie mają większe problemy, a ja Wam tu biadolę od rzeczy.
Ale naprawdę potrzebowałam to z siebie gdzieś wyrzucić.
Napiszcie mi coś...
Potrzeba mi jakiegoś bodźca, katalizatora.
Czegokolwiek, co napełni mi akumulatory!

Pozdrawiam,
Zaiana

"Podobał Ci się ten post? Daj mi o tym znać i napisz w komentarzu. Jeśli dołączysz do obserwatorów na blogu, będziesz informowany na bieżąco o nowych wpisach. Będzie mi również niezmiernie miło jeśli polubisz mój fanpage na Facebooku i Instagramie. "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

TOP