wtorek, 20 czerwca 2017

Z dzieckiem do pracy. Da się tak?

Z dzieckiem w pracy. To możliwe?

Nie ma mnie tu ostatnio zbyt wiele!
Ostatni post O BABACH CO WIANKI PLOTŁY był prawie 2 tygodnie temu.
Tęsknicie czy wcale nie?
Tak czy owak należy Wam się małe wyjaśnienie.


Troszkę się u nas pozmieniało ostatnio.
Postanowiłam podjąć pracę.
Nie zdecydowaliśmy się na żłobek.
Choć tak naprawdę to umowę z jednym podpisaliśmy w zeszłym roku.
Już wtedy miałam podjąć pracę na pół etatu. Ale po pierwszym dniu adaptacji usiedliśmy z mężem i po, właściwie krótkiej dyskusji, postanowiliśmy zerwać umowę.
To nie tak, że Ignacy miał problem z adaptacją, o nie!
Przyczyn było wiele.
Od warunków, atmosfery i metod stosowanych w żłobku po względy finansowe.
Okazało się, że po podliczeniu kosztów żłobkowych, dojazdów itp. zostanie nam niewiele więcej niż paręset złotych. Kwota nie warta dla nas straconego czasu z dzieckiem.
To dla nas bardzo ważne by być przy synku w tych pierwszych latach.
Wspierać jego rozwój, obserwować i doświadczać świat razem z nim.
Postanowiliśmy, więc wtedy zrezygnować.

Co się stało, że jednak pracuję?
Postanowiłam podjąć pracę zdalną i od czerwca mam jej naprawdę sporo.
Na razie nie zdecydowaliśmy się też na przedszkole od września. Ignacy ma 2,5 roku, biorąc pod uwagę, że 3 i 4-latki mają problem z dostaniem się do państwowych placówek, nasze szanse sięgają dna.
Nie bardzo, mam więc gdzie oddać synka.
Dlaczego?
Wiecie, to trochę taka ironia. Bo na naszym osiedlu są aż 3 państwowe żłobki, do których mamy marne szanse dostać się w tym sezonie.
Abstrahując, państwowe przedszkola mnie przerażają. Metody i zwyczaje w nich panujące są okropne, ale to temat na kiedy indziej.
A więc tak, 3 przedszkola na osiedlu, wszystkie państwowe.
Najbliższe sensowne nie państwowe jest ok. 35 min drogi od nas.
Niby niewiele.
Ale.
Gdy policzyłam dojazd do przedszkola, z przedszkola do pracy, z pracy do przedszkole.
To wyszło mi, że Ignacy musiałby spędzać w przedszkolu 9-10 godzin.
Nawet nie wiem czy są przedszkola tak długo działające.
Są?
Nie wiem jak radzą sobie inni rodzice wracający na etat. Ale mnie to totalnie przeraża.
Nie jestem w stanie sobie tego nawet wyobrazić.
Kto z Was ma dziecko w przedszkolu?
Jak sobie radzicie?
Chętnie posłucham Waszych rad, bo sama nie znalazłam rozwiązania tej sytuacji. :-(

Puki co postanowiłam pracować zdalnie.
Ale z młodym na pokładzie nie jest łatwo.
Ciągle mam jakieś zaległości, blog niestety musiał chwilowo zejść na trzeci plan.
Dwa razy w tygodniu korzystamy z coworkingu rodzicielskiego.
Nie wiecie co to coworking rodzicielski?
To taka placówka, gdzie przyjeżdża się z własnym laptopem i dzieckiem.
Jest biurko, lampka, Wii-Fii-rifi, możliwość skorzystania z drukarki itp. oraz sale zabaw z opiekunkami i zajęciami dla dzieci.
Ja pracuję, a Ignacy bawi się z innymi dziećmi pod czujnym okiem opiekunek.
Oczywiście jest przerwa, w czasie której każdy karmi swoje dziecko tym co przyniósł.
Wtedy zawsze jest bardzo wesoło.
Ignacy szybko się tam zaadoptował a mi się całkiem dobrze tam pracuje.
Naprawdę fajna sprawa.
Dwa dni w tygodniu to jednak niewiele.
Do tego Ignacy ma problem z zasypianiem bez piersi, więc rzadko tam śpi.
Efekt jest taki, że zazwyczaj zasypie w drodze do domu i muszę nieść nie tylko ciężki plecak z kompem ale też i jego.
Jestem zwykle po takim dniu nieźle padnięta.
Staram się jednak powoli nadrabiać i ogarnąć jakiś system.
Niestety moje roztrzepanie, nieregularność i niezdolność do dłuższego planowania, nie pomagają.
Jak będzie czas pokaże.
Tymczasem, jednak proszę wybaczcie że rzadziej piszę i trzymajcie kciuki.

A może macie dla mnie jakieś rady?
Są tu mamy pracujące zdalnie albo takie, które wróciły do pracy na pełen etat?
Jakie macie sposoby?
Chętnie przyjmę  wasze rady.

Pozdrawiam,
Zaiana


"Podobał Ci się ten post? Daj mi o tym znać i napisz w komentarzu. Jeśli dołączysz do obserwatorów na blogu, będziesz informowany na bieżąco o nowych wpisach. Będzie mi również niezmiernie miło jeśli polubisz mój fanpage na Facebooku i Instagramie. "

8 komentarzy:

  1. Wróciłam do pracy na część etatu na co pozwala kodeks pracy, a pracodawca nie moze odmówić, do tego żłobek blisko domu. Czekam na wpis o przedszkolach publicznych ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tylko, że ty miałaś nadal umowę i czekające stanowisko pracy :-(

      Usuń
  2. Ja wróciłam na cały etat, ale mój etatbto jednak pół, bo rehabilitant w przedszkolu to nauczyciel ;) ale młoda poszła do żłobka, mąż dostał pracę, że 3dni go nie ma i daliśmy radę, teraz Zosia idzie do przedszkola państwowego, dobrze czy źle okaże sie, ale nie widzę innego wyjścia, teraz synek pójdzie też do żłobka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale ostatecznie ile godzin dziecko jest w żłobku?
      Jak się wraca na cały etat, 8 godz i policzyć dojazdy w korkach bo to zwykle godziny szczytu to wychodzi, że trzeba by dziecko na 10 godzin oddać.

      Usuń
  3. Moja córka poszła do przedszkola dopiero w wieku 5lat, też niechciałam tracić jej najmłodszych lat i zrezygnowałam z pracy. Z perspektywy czasu wcale tego nie żałuję, bo okazało się, że więcej dzieci mieć nie będziemy! Nie pracuję, ale dorabiam w domu, jednak mam ten duży plus , że młoda już chodzi do szkoły i te kilka godzin wolnych w domu to naprawdę sporo :) TRZYMAM KCIUKI! Bedzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wróciłam do pracy prawie rok temu na pół etatu. Nie szukaliśmy wtedy żłobka dla córci, bo tak nam się udało, że pracujemy na zmianę i na zmianę się opiekujemy córcią, zwykle mąż robi poranki, a ja popołudnia, a w weekendy odwrotnie. Nie jest to idealne rozwiązanie, bo rzadko się widujemy, ciągle się mijamy w drzwiach, a wolne razem to mamy może raz w tygodniu. Ale przynajmniej na żłobek i opiekunki nie wydajemy kasy. Chociaż za m-c to się zmieni, bo chcemy posłać małą do przedszkola, na początek na 3 dni po 3 godz. A potem się zobaczy. A ten coworking rodzicielski to fajna sprawa dla mam pracujących w domu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czesc. Mieszkam w Holandii, gdzie urlop macierzynski trwa, o zgrozo, zaledwie 3 miesiace. Poniewaz jednak pracuje w szkole, mialam 4,5 (wow, prawda?). Na szczescie nie na pelen etat. W polskiej I brytyjskiej szkole plus wlasna dzialalnosc (mini) lacznie ok. 1/2 etatu plus pzygotowanie w domu.
    Myslelismy o zlobku, ale nie bylam przekonana... Wtedy kolezanka polecila nam nianie I na poczatku, gdy synek byl malutki, bylo to swietne rozwiazanie. Od kilku miesiecy maly chodzi dwa razy w tygodniu do domowego przedszkola (niania tezjeszcze pray chodzi). Co to za twor? W praktyce wyglada to take, ze bardzo sympatyczna pani, akurat nasza sasiadka) ma zarejestrowana dzialalnosc jako rodzic goszczacy. Musiala zrobic kursy, np.pierwszej pomocy, dysponuje certyfikatem o niekaralnosci, a co najwazniejsze, uwielbia dzieci. Skad wiem, ze to nie maska? Widze, jak maly reaguje, gdy go take zostawiam. Macha, mowi "pa" I leci do zabawy. Z niania nie ma takich atrakcji, jak tam! Ostatnio np. zabawy z woda w ogrodzie. Poza tym uczy sie byc w grupie. Malej, bo to tylko troje dzieci razem z nim, ale jednak. Rozbraja mnie, jak chce sie dzielic z mala Nina:) jak nie daje sobie w kasze dmuchac, gdy ktos chce mu zabrac auto. Tak jakos bezbolesnie I naturalnie nam to wyszlo z domowym przedszkolem... Wiecej na ten temat, jak zaloze bloga. I take za bardzo sie rozpisalam... Hehe, oh potrzebuje swego miejsca w sieci! Pozdrowienia I powodzenia w pogodzeniu pracy z opieka nad synkiem! W dodatku Tak, by Nadal byc blisko.

    OdpowiedzUsuń

TOP